Smoczek i kciuk kontra mowa

Każdy noworodek w momencie przyjścia na świat, wyposażony jest w zestaw odruchów niezbędnych do przetrwania. Jednym z najważniejszych jest odruch ssania. Już u 11-tygodniowego płodu można zaobserwować próbne ruchy ssania. Między 32 a 35 tygodniem ciąży wykształca się koordynacja ssania, połykania i oddychania.

Na niejednym zdjęciu z badania USG zobaczyć można maluszka z palcem w buzi. Podstawowym zadaniem odruchu ssania jest przygotowanie noworodka do pobierania pokarmu z piersi matki.

Ssanie uspokaja małego człowieka, kojarzy mu się nie tylko z zaspokojeniem głodu, ale także z bliskością matki, czułością i bezpieczeństwem. Kiedy zostaje przystawiony do piersi natychmiast przestaje płakać.

W przerwach od jedzenia, dobrym „uspokajaczem” staje się smoczek. Wiedzą o tym wszyscy rodzice i z tego powodu smoczek bywa niezbędnym elementem wyposażenia noworodka. Dziecko przywiązuje się do nowego przyjaciela i często nie chce go oddać bez walki…

Niektórzy rodzice świadomie rezygnują z podawania dziecku smoczka, licząc na to, że unikną późniejszych trudności z jego odstawieniem oraz przykrych konsekwencji zbyt długiego stosowania. Niestety spotkać ich może przykra niespodzianka w postaci sprytnego zamiennika, jakim jest własny kciuk. I o ile smoczek można dziecku po prostu zabrać lub (najlepiej) w ogóle nie informować malucha o jego istnieniu, tak z kciukiem sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Po pierwsze dziecko ma go zawsze „przy sobie” i może włożyć do buzi w każdej chwili. Po drugie istnieją specjalnie zaprojektowane smoczki, które kształtem przypominają brodawkę piersiową, mające wyprofilowaną obudowę, która nie utrudnia oddychania oraz otwory do wentylacji. Są także smoczki, które mają pełnić rolę terapeutyczną. Niektórzy specjaliści zalecają je przy zaburzeniach ssania, czy połykania. Jednak powinny być używane wyłącznie w porozumieniu z lekarzem lub logopedą. Kciuk niestety nigdy nie będzie przypominał kształtu brodawki, ani tym bardziej nie może pełnić funkcji terapeutycznej. Dziecko zazwyczaj wkłada go do ust, kiedy przeżywa silne emocje lub z powodu nudy, bądź przyzwyczajenia. Warto zniechęcać dziecko do ssania kciuka już od samego początku, np. smarując go czymś nieprzyjemnym w smaku (np. kwaśnym lub gorzkim). Kiedy maluch zaśnie z palcem w buzi, należy mu go wyciągnąć na czas snu. Pomóc powinno także odwracanie jego uwagi i zajmowanie czymś rączek, np. zabawką.

Nie każdy rodzic wie, że odruch ssania stopniowo słabnie po 6 miesiącu życia, by całkowicie zaniknąć między 1 a 2 rokiem życia. Nie oznacza to, że dziecko nagle traci umiejętność ssania – odruch ten jest powoli wypierany przez potrzebę żucia i gryzienia. Zaczynają pojawiać się pierwsze ząbki, zmienia się ułożenie warg, języka oraz sposób połykania. Stale wzmacniają się mięśnie twarzy, których prawidłowa praca jest niezbędna nie tylko w czasie spożywania pokarmu, lecz także w procesie mówienia. Z tego powodu nie należy sztucznie podtrzymywać tego odruchu poprzez podawanie dziecku smoczka w celu uspokojenia go, bądź jako lekarstwa na nudę.

Jakie mogą być skutki długotrwałego ssania smoczka lub kciuka?
  • Jedną z konsekwencji długotrwałego ssania smoczka lub kciuka może być utrwalenie się u dziecka niemowlęcego sposobu połykania. Jest to połykanie z językiem ułożonym na dnie jamy ustnej. Wykonuje on ruchy wyłącznie w kierunku przód – tył. Wraz z prawidłowym rozwojem dziecka, język w trakcie połykania powinien zmienić swoje ruchy i unosić się w kierunku podniebienia. Język blokowany smoczkiem, czy własnym paluszkiem, pozostaje na dnie jamy ustnej. Nie ma szans na osiągnięcie pełnej sprawności niezbędnej do przenoszenia pokarmu w celu rozdrobnienia go i połknięcia. Utrudnione jest także połykanie zalegającej pod masą języka śliny, co prowadzi do nadmiernego ślinienia się.
  • Dziecko, którego buzia jest stale zajęta, niechętnie komunikuje się z otoczeniem. Może dojść do opóźnienia procesu gaworzenia, a co za tym idzie do późniejszego nabywania każdego kolejnego etapu rozwoju mowy.
  • Ogromne znaczenie ma także słabszy rozwój mięśni narządów artykulacyjnych. Zmniejsza się napięcie mięśni warg, co w późniejszym okresie utrudnia wymowę głosek p, b, m, w, f. Znacznie obniża się sprawność języka. Dziecko ma poważne problemy z uniesieniem go i realizacją głosek ś, ź, ć, dź, sz, ż, cz, dż, l, r.
  • Język, który spoczywa na dnie jamy ustnej i porusza się wyłącznie w kierunku przód-tył, ma tendencję do wsuwania się między zęby. W ten sposób powstaje jedna z bardzo częstych wad wymowy, czyli seplenienie międzyzębowe. Najczęściej zaburzona jest wówczas realizacja głosek s, z, c, dz, sz, ż, cz, dż, a czasem także t, d, n.
  • Dzieci, które długotrwale ssą smoczek lub kciuk narażone są także na wady zgryzu oraz deformacje podniebienia. Do najczęstszych wad zgryzu należy tyłozgryz, czyli cofnięcie dolnej szczęki w stosunku do górnej i wysunięcie do przodu górnych siekaczy. Powoduje to zmianę brzmienia głosek s, z, c, dz, które przypominać mogą sz, ż, cz, dż. Kolejnym zagrożeniem jest zgryz otwarty, który charakteryzuje brak łączenia się zębów szczęki dolnej z zębami szczęki górnej w odcinku środkowym lub bocznym. Język dziecka wsuwa się wówczas w powstałą szparę powodując wspomniane już wyżej seplenienie międzyzębowe.

Smoczek, czy kciuk często stają się najlepszym przyjacielem nie tylko dziecka, lecz także rodzica. Dają mu upragnioną chwilę ciszy i spokoju. Warto jednak zrezygnować ze sztucznych „uspokajaczy” i znaleźć własny sposób na ukojenie nerwów dziecka. Sposób, który nie wpłynie negatywnie na zdrowie maluszka i nie spowoduje opóźnień w jego rozwoju. Oczywiście nie jest powiedziane, że kilkumiesięczne ssanie smoczka przyniesie ze sobą wyżej wymienione zaburzenia. Być może dziecko samo w odpowiednim czasie (kiedy odruch ssania osłabnie) zrezygnuje ze smoczka i będzie go wypluwać, a cała przygoda z dawnym przyjacielem obejdzie się bez echa. Jednak w obliczu świadomości konsekwencji zbyt długiego ssania smoczka – czy na pewno warto przyzwyczajać do niego dziecko?

Źródło: ulogopedy.pl

Oprac. mgr Katarzyna Roszkowska-Świerczek